Forum Conlanger Strona Główna Conlanger
Polskie Forum Językotwórców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pieśń o stworzeniu świata; wyprawa człowieka między chamy

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Conlanger Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hapana Mtu




Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warsina, Weneda

PostWysłany: Pią 6:33, 27 Cze 2008    Temat postu: Pieśń o stworzeniu świata; wyprawa człowieka między chamy

W tym miejscu zamieszczam dwa teksty (niestety tylko polska wersja) z mitologii świata odprysku, a ściślej - z wierzeń Gażachów. Pierwszy z nich to opowieść o stworzeniu świata.

Pieśń o stworzeniu świata

I
Świat nie powstał sam z siebie - świat został wykrakany przez Wszystkokraczącą Srokę. Krakanie Sroki jest odwieczne, tak jak wszelaka istota istnienia jest zawarta w Krakaniu. Bo istnienie jest Krakaniem. Sroka nie ustanie krakać, więc nic się nie skończy – świat się jedynie zmienia. Zmienia się, gdyż sroka nigdy nie kracze tak samo.

II
Wykrakała sroka trzech żółwi: wielkiego żółwia, żółwia średniego i żółwia najmniejszego. Na połączonych skorupach żółwi wyrosły trzy oceany: wielki ocean, ocean średni i ocean najmniejszy. Ponad trzema oceanami rozpostarły się trzy nieba: wielkie niebo, niebo średnie i niebo najmniejsze. A z trzech oceanów wyłoniły się trzy lądy: wielki ląd, średni ląd i ląd najmniejszy.

III
Wykrakała sroka gwiazdy, rośliny, grzyby, zwierzęta, ptaki i ryby.
Rzekły gwiazdy: „nam będzie dobrze żyć na niebie. Wysoko będziemy w przestworzach, nikt nas tam nie tknie, blasku nam nie zabierze. Będziemy patrzeć na życie w dole”. I zamieszkały na niebie.
Rzekły ptaki: „bliskośmy chciały mieszkać gwiazd, blask ich podziwiać. Ale w niebie gniazdo założyć nie z czego, złożyć jaja nijak. Przeto zamieszkamy na ziemi, ale będziemy wzlatywać ku gwiazdom na skrzydłach”. I zamieszkały na lądzie.
Rzekły rośliny: „nam najlepiej będzie na ziemi. Tu miejsce jest, aby korzenie zapuścić, wody się życiodajnej napić, a także słonka nam nie zabraknie”. Bo gwiazdy natenczas słońce swym królem obrały, księżyc zaś szambelanem królewskim, a tęczę posłańcem króla. A drzewa mówiły dalej: „ptakom swych konarów użyczymy, aby miały gdzie gniazda robić. I będziemy szumieć, gdy wiatr w nasze liście zielone wstąpi”. I zamieszkały rośliny na lądzie, i połączyły się drzewa w lasy.
Rzekły grzyby: „nam będzie dobrze u roślin, nisko, między korzeniami. Słońca my się nazbyt boimy, korzeni mocnych nie mamy, na roślinach się wesprzemy”. I zamieszkały grzyby na lądzie.
Rzekły zwierzęta: „nam blisko do roślin, do grzybów. Żywić się nimi będziemy, soki życia z nich wypijać, zielenią ich się raczyć”. I zamieszkały zwierzęta na lądzie.
Rzekły ryby: „nie potrzeba nam ni słońca, ni gleby, ni roślin. Od zwierząt my chcemy być daleko. A droga nam jest woda mokra, przejrzysta, w wodzie przeto mokrej, przejrzystej zamieszkać chcemy, w oceanach, rzekach, jeziorach i stawach”. I zamieszkały ryby w oceanach, rzekach, jeziorach i stawach.

IV
Wykrakała sroka siedem matek, siedem bogiń przedwiecznych wykrakała. Jedna bogini zawładnęła wodą, trzema oceanami. Druga bogini zawładnęła ziemią, trzema lądami. Trzecia bogini zawładnęła przestworzem, trzema niebami. Czwarta bogini zawładnęła światłem, trzem arystokratom gwiazd przewodząc (a byli to słońce, księżyc i tęcza). Piąta bogini zawładnęła słowem, trzema językami najstarszymi. Szósta bogini zawładnęła śmiercią, trzema krainami podziemnymi. Siódma bogini zawładnęła nieładem, trzy duchy bałaganu w jej królestwie służą.

V
Zebrało się siedem bogiń, siedem matek najpierwszych zebrało się i radzi. Bo oto ocean, oto ląd, niebo, światło, słowo, cień i nieład. Oto gwiazdy, oto ptaki, rośliny, grzyby, zwierzęta i ryby. Ale czegoś brak, czego nie chwata, czegoś uparcie nie ma i nie ma.
Radziły, radziły i uradziły.
Bogini morza dała ciało miękkie, bogini ziemi ducha cherlawego, bogini nieba duszę białą, bogini światła umysł jak rzeka szeroki, bogini słowa imię proste, bogini śmierci cień nikły dała.
I pięć bogiń na pamiątkę swych darów pięć palców dały. A szósta bogini, bogini śmierci palca nie dała. Rzekła: „to dla niepoznaki szóstego palca nie daję. Jeżeli twór nasz duszę w zapamiętałości utraci, gdy go dusza opuści, wtedy cień wejdzie w miejsce duszy, a palec duszy stanie się palcem cienia. I nikt nie obaczy podmiany, bo wciąż pięć palców będzie”. A palec duszy, aby go poznać było łatwiej, od innych oddzieliła, kciukiem nazwała.
I nazwały swój twór w języku bogów wela, a w języku ludzi zwie się on niewiastą.
A na to wstała siódma bogini, matka chaosu powstała i śmiechem wielkim wybucha. Rzecze: „pięknyście twór uczyniły. Ja teraz jemu coś od siebie dam”. I ulepiła z gliny prześmiewcę niewiasty, karykaturę jej z gliny ulepiła, życie weń tchnęła.
Tak narodził się mąż.

VI
Patrzy siedem matek. Bo oto ocean, oto ląd, niebo, światło, słowo, cień i nieład. Oto gwiazdy, oto ptaki, rośliny, grzyby, zwierzęta i ryby. I oto człowiek, on to wszystko okiełzna, on przestrzeń wypełni i życie ujarzmi. Ale czegoś brak, czego nie chwata, czegoś uparcie nie ma i nie ma.
Radziły, radziły i uradziły.
Bogini morza dała ciało twarde, bogini ziemi ducha hardego, bogini nieba duszę złotą, do słonecznej podobną, bogini światła umysł jak morze szeroki, bogini słowa imię dostojne, bogini śmierci cień potworny dała.
I pięć bogiń na pamiątkę swych darów pięć szponów, pięć pazurów dały. A szósta bogini, bogini śmierci pazura nie dała. Rzekła: „to dla niepoznaki szóstego szponu nie daję. Jeżeli twór nasz duszę w zapamiętałości utraci, gdy go dusza opuści, wtedy cień wejdzie w miejsce duszy, a pazur duszy stanie się pazurem cienia. I nikt nie obaczy podmiany, bo wciąż pięć szponów będzie”. A pazur duszy, aby go poznać było łatwiej, od innych oddzieliła, kciukiem nazwała.
I nazwały swój twór w języku bogów szudâ, a w języku ludzi zwie się on boginem.
A na to wstała siódma bogini, matka chaosu powstała i śmiechem wielkim wybucha. Rzecze: „pięknyście twór uczyniły. Ja teraz jemu coś od siebie dam”. I wlała boginowi wielki ogień w pierś, żar nieugaszony, żar płomienny weń wlała.
Tak narodziła się magia.

VII
Patrzy siedem matek. Bo oto ocean, oto ląd, niebo, światło, słowo, cień i nieład. Oto gwiazdy, oto ptaki, rośliny, grzyby, zwierzęta i ryby. I oto człowiek, on to wszystko okiełzna, on przestrzeń wypełni i życie ujarzmi. I oto bogin, on dozór i pieczę nad naturą uzyska, żywiołami zawładnie. Ale czegoś brak, czego nie chwata, czegoś uparcie nie ma i nie ma.
Radziły, radziły i uradziły.
Bogini morza dała ciało mi miękkie, ni twarde, bogini ziemi ducha ni cherlawego, ni hardego, bogini nieba duszę nie białą, ni złotą, do słonecznej podobną, bogini światła umysł ni jak rzeka, ni jak morze szeroki, bogini słowa imię ni proste, ni dostojne, bogini śmierci cień ni nikły, ni potworny dała.
I pięć bogiń na pamiątkę swych darów pięć palców, pięć pazurów dały. A szósta bogini, bogini śmierci pazura nie dała. Rzekła: „to dla niepoznaki szóstego palca nie daję. Jeżeli twór nasz duszę w zapamiętałości utraci, gdy go dusza opuści, wtedy cień wejdzie w miejsce duszy, a pazur duszy stanie się pazurem cienia. I nikt nie obaczy podmiany, bo wciąż pięć palców będzie”. A pazur duszy, aby go poznać było łatwiej, od innych oddzieliła, kciukiem nazwała.
I nazwały swój twór w języku bogów mudhu, a w języku ludzi zwie się on chamem.
A na to wstała siódma bogini, matka chaosu powstała i śmiechem wielkim wybucha. Rzecze: „pięknyście twór uczyniły. Zaiste, ode mnie już niczego nie potrzeba”. I nic mu od siebie nie dała.
Tak narodziła się równowaga.

VIII
Patrzy siedem matek. Bo oto ocean, oto ląd, niebo, światło, słowo, cień i nieład. Oto gwiazdy, oto ptaki, rośliny, grzyby, zwierzęta i ryby. I oto człowiek, on to wszystko okiełzna, on przestrzeń wypełni i życie ujarzmi. I oto bogin, on dozór i pieczę nad naturą uzyska, żywiołami zawładnie. I oto cham, on pokoju między człowiekiem a boginem upilnuje, on równowagę zapewni. I niczego nie brak, wszystko już chwata, wszystko nareszcie jest.
Uradowały się boginie, do siedmiu dworzyszcz powróciły, w siedmiu dworach swych zamieszkały, świat w dobrych rękach zostawiły.

IX
A ludzie, bogini i chamy świat między siebie podzielili. Zamieszkali ludzie na największym lądzie, na Poko zachodnim, zamieszkali bogini na najmniejszym lądzie, na Deko wschodnim, zamieszkali chamy na lądzie średnim, na środkowym Lecho. I stworzyli ludzie swoje królestwo, za cenę krwi i potu i pracy. Chamy swoje królestwo stworzyli, za cenę sprytu i złotych pieniędzy. Bogini swojego królestwa nie założyli – im się królestwem stały bory, lasy i rzeki, jeziora i każdy kamień, i każda polana ma swojego bogina, który nim włada.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hapana Mtu




Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warsina, Weneda

PostWysłany: Pią 7:03, 27 Cze 2008    Temat postu:

Opowieść druga dotyczy starcia między dwiema z trzech ras, stworzonych przez boginie-matki.
Tytułem wyjaśnienia chcę tutaj zaznaczyć, że
1. mitologiczne trzy lądy nie pokrywają się z trzema kontynentami, wchodzącymi w skład Odprysku - dwa z nich leżą na wschód od Pokosty, czyli tam, gdzie dziś jest Morze Wodorostów (historię ich zniknięcia wyjaśnia poniższy tekst).
2. bogini (bogi) to stworzenia, które władają pewnymi miejscami w przyrodzie, nie mają jednak boskiego statusu, dzielą się na kilka grup (ile konkretnie - na to są różne wersje) - np. morscy bogini to syrenowie, drzewni/leśni - entowie, kamienni - cyklopowie, jaskiniowi - kosierowie.
3. chamy (chami) są synonimem tworu nieudanego, pomyłki bogów i tego, że dążenie do idealnej równowagi źle się kończy. Widać to bardzo dobrze po tym, jak zareagowała na powstanie chama bogini nieładu.
4. przed przeczytaniem poniższego tekstu warto uświadomić sobie, że wilki, psy i świnie występują w Odprysku tylko w legendach.

Wyprawa człowieka między chamy.

I.
W czasach zamierzchłych, u początku dziejów żyła niewiasta Waka z mężem swym Lakim. Mieli dom i ogród. A dom był to niezwykły – miał dwa piętra, i szklane szyby i wzory kwiatowe na okiennicach, we wszystkich izbach było schludno, wszędzie czuć było wprawną rękę gospodyni. A na dachu domu stał blaszany kogucik mówiący, który znał mowę ptaków i ludzi i o czym tylko od przelatujących ptaków się dowiedział, to wszystko swym gospodarzom natychmiast powtarzał.
I ogród też był niezwykły – wszystko kwiecie tam kwitło, wszelkie drzewa owocowały, każde warzywo rosło bujne i lube ziele miejsce sobie w tym ogrodzie znalazło. A słynne było to gospodarstwo! Oj, na całą okolicę – i pod lasem o nim wiedziano, i za stawem i wszędy się ludzie radowali, że takich sąsiadów mają, że i kopru zawsze użyczą i jabłek nie poskąpią.

II
Aż dotarła wieść gminna daleko, daleko za morze, przez mewy przeniesiona. Dotarła z zielonego brzegu człowieczej Poko aż na smutne skały Lecho, krainy chamów. Opowiedziały mewy kaczkom, że w dalekiej krainie za morzem jest gospodarstwo wielkie, bogactwem stojące, gdzie na dachu blaszany kogucik siedzi, z leśnymi ptakami rozmawia. Wielce się tym kaczki zadumiały. Poleciały do pobliskiej gospody chamów, do świń poleciały (bo trzeba wam wiedzieć, że chamy zamiast owiec trzymały świnie w gospodarstwie) i powtórzyły, jakie dziwy od mew zza morza usłyszały. I świniom też stało się dziwno. Wygramoliły się ze swoich legowisk, poszły do psów. Psy to stworzenia dziwne, do kota z wyglądu podobne, ale większe i bardziej jeszcze leniwe. Za to po ludzku gadać umiejące. Posłyszały więc psy, co świnie prawią, osłupiały, a potem wprost do chamów pobiegły, wszystko im słówko w słówko powtórzyły.

III
I słyszą chamy zza wielkiej wody, że daleko, daleko na zachodzie mieszkają ludzie, którzy piękne domy mają, bogate ogrody. I spozierli na swoją ziemię biedną, jałową. Zazdrość ich wielka owładnęła, zazdrość ognista i do burzy chyba jedynie podobna. Zakrzyknął przywódca chamów, król chamski, stary Dupan bezzębny w te słowa się ozwał: „musimy my za morze wyruszyć, do Poko dopłynąć, z ludźmi się rozmówić. Trzeba, aby nam wyjawili sekret swego powodzenia, abyśmy też mogli mieć ogrody żywe, domy piękne, a brzuchy pełne”.

IV
Zebrali się chamy, łódź narychtowali, łajbę blaszaną sklecili i wsiadło do tej łajby dziesięciu chamów. Popłynęli. Osiem długich dni płynęli, siedem długich nocy na morzu spędzili. Gwiazdy poprosili, by im drogę wskazały, a gwiazdy uczynne się zgodziły. Widzą wreszcie chamy zielone brzegi Poko, a tam domek dwupiętrowy, z szybami szklanymi, z wzorkami kwiatowymi na okiennicach. Blaszany kogucik na dachu stoi, z ptakami rozmawia. Mówi Dupan bezzębny: „pójdźmy przeto do tej chaty, sekret człowieczy uznajmy”.

V
Przyszli chamy do chaty ludzi, dziewięciu ich tam zbrojnych przyszło, dziesiąty łodzi na brzegu pilnuje. Mówi władca chamów, stary Dupan tak rzecze: „oto przyjechaliśmy z krainy wschodniej, z Lecho ciemnego, gdzieśmy usłyszeli, jak wielkie jest wasze gospodarstwo i jak dostatnio żyjecie. Wyjawcie nam swoją tajemnicę, póki pokornie prosimy”.
Patrzy niewiasta Waka, patrzy jej małżonek Laki, a oto przyjechało dziewięciu chamów rosłych, uzbrojonych, każdy z nich o głowę człowieka wyższy, o długość ramienia szerszy. Przelękła się niewiasta Waka takich gości, przeląkł się ich jej małżonek. „Co robić, myślą, co robić?”. Ozwała się w słuch niewiasta Waka: „w dziwny sposób do nas przybywacie, panowie, dziwne są widać w waszym kraju obyczaje. Moglibyśmy was ugościć, moglibyśmy dać wam strawę pożywną, a potem dobrą radą naszą gościnę ukrasić. Ale wyście panowie chamy tu z szablami przybyli, z mieczami do nas, jak na wojnę”.
Odpowiada król chamów, Dupan bezzębny prawi: „zaiste prawdą jest, com o człowieczym plemieniu słyszał, że złe jest i przewrotne, że wszędy podstęp węszy, bo do podstępu nawykłe. Otośmy miecze nasze długie, szable nasze błyszczące na wilki przywieźli, na niedźwiedzie”.
Rzecze mu niewiasta: „wilków ci u nas nie ma, niedźwiedzie w tę porę z lasów nie wychodzą. Broń łacno możecie odrzucić”.
Dał znak ręką Dupan, odrzucili broń wszelką chamy. Na ziemię poleciały miecze i szable.

VI
Pyta się Dupan ponownie: „czy teraz swój sekret możecie nam wyjawić?”.
Odrzekła niewiasta, w te słowa chamu odparła: „sekret nasz jest w krwi i w pocie, w pracy codziennej, nieustannej”.
Uniósł się gniewem stary cham. Unieśli się inni chamy. Nie takich sekretów on wyczekiwał! Nie takich tajemnic spodziewały się ich uszy! Porwali broń z ziemi, ludzi związali, w las wynieśli, dom złupili, ogród splądrowali, kogucika blaszanego zabrali, co zostało – podpalili, do łodzi pobiegli i w swe strony odpłynęli.

VII
Leżą w lesie związani niewiasta Waka i mąż jej Laki. Leżą, sztywnieją im plecy, marzną kości. Źle im tam związanym i niewygodnie. Zobaczył ich zając, pobiegł do leśnego bogina, do starego enta ze skargą pobiegł, co strzegł tego boru, z drzewami rozmawiał.
Posłyszał władca lasu, że ludziom nieszczęście i krzywda, ulitował się, przyzwał sowę i tak jej prawi: „leć sowo do ludzkiej wioski, nahukaj, nastukaj, ludzi zbudź, na pomoc sprowadź”. Poleciała sowa, nahukała, nastukała, nic. Ludzie zmęczeni są po dniu pracy śpią snem kamiennym, sowa ich nie zbudzi. Posłał pan lasu puszczyka, tan nastukał, nahukał, niedźwiedzie w zagrodach obudził, ryczeć zaczęły, ale ludzi nie zbudził, ludzie śpią.
Przyszła mrówka czerwona i mówi: „ja pójdę do ludzi, ja ludzi zbudzę”. Poszła do wioski, do pierwszego domu, weszła na łóżko, człowieka w stopę ugryzła, człowiek jęknął z bólu, ale wstał.
Zastukał puszczyk w okienko, zahukała sowa trwożnie. Nie uląkł się człowiek, bo była to najstarsza kobieta w wiosce, dobrze świat i głosy ptaków znająca. Wstała i poszła zobaczyć, czemu takie larum ptaki podnoszą.
Wyszła, a tam ptaki jej znaki skrzydłami dają, lecieć za sobą każą. Poszła. Prowadzą ptaki do lasu. Weszła w las. Przeszła sto kroków, dwieście kroków uszła, a tu leżą związani gospodarze, plecy im sztywnieją, kości marzną. Rozwiązała ich, do domu swojego prowadzi i pyta, co zaszło, o zdarzenia wypytuje.

VIII
Nazajutrz zna historię cała wioska, i pod lasem już wiedzą, i za stawem już zębami zgrzytają. Zdrada! A zdrajcy – chamy!
Burzy się w ludziach krew, gniew ich serca napełnia. Wreszcie znalazł się śmiałek – „popłynę na wschód, do Lecho ciemnej, odzyskam blaszanego kogucika” mówi.
A śmiałek to nie byle jaki, tylko kowal Sem, Złośnikiem zwany lub Marudą, bo zawżdy sobie powód do niesnasek znajść potrafi. Mówi doń stara matka: „nie jedź na wschód, ziemia to zła i niebezpieczna, psy tam i wilki, i świnie mieszkają, poźrą cię. A jeśli cię nie poźrą, to chamy na cię pułapkę zastawią, krzywdę ci zrobią, a jeśli nie pułapkę zastawią, to truciznę podadzą, mieczem przebiją”.
Odpowiada Złośnik, takimi słowy matczyne obawy rozwiewa: „nie straszne mi psy ni wielki, świnie ni chamy, pułapki ni trucizny. Silny ja jak mało kto w wiosce, oczy mam bystre, krok mój żwawy. Odnajdę kogucika i zwrócę gospodarzom, a na chamach się odemszczę”.

IX
Wykuł sobie kowal Sem zbroję tak twardą, że nie przebije jej sto włóczni, w białe kwiaty ją pomalował, owczym łbem ją na plecach ozdobił. Wykuł miecz ostry, który każdy kamień przebije, w maki czerwone go pomalował, oślą podobiznę na rękojeści uczynił. Wykuł wreszcie pas szeroki, zerwać się nie dający, fiołki na nim wymalował, kurzymi łapkami dla ozdoby okrasił.
Przysłali mu podarki władcy ludzi. Z południa bocian przyniósł mu flet magiczny, którego dźwięk wrogów w sen wprowadzał. Z północy czapla przyleciała, zaczarowane nasionko z w szponach przyniosła. Połóż je tylko na ziemi, a wielki dąb urośnie, wrogom przejść nie da. Z zachodu zarej przybiegł, muszlę w dziobie przyniósł. Tej muszli się najbardziej ludzie dziwują. Jej zaklęcia nikt nie zna.

X
Wszystkie potrzebuje jeszcze kowal łodzi, czółna bystrego potrzebuje, które go na wschód zawiedzie. Szuka długo między ludźmi kogoś, kto łodzie czynić potrafi, kto tajemnicę pływania na wodzie zna. Pytał nawet pod lasem i za stawem, ale nikogo nie znalazł. Nikt najemnicy nie zna. Westchnął, poszedł nad morze.
Woła: „bogini matko, pani mórz, ty, co w niebieskich siedzisz głębinach. Ulituj się nad sierotą, pomóż łódź zbudować, zrabowanego kogucika odzyskać”.
Ale morze jest głuche na wołania. Morze szumi falami, błyszczy błękitem, ludzi się nie słucha. Nagle wypływa z morza rybka złota, mówi głosem drżącym, takimi słowy się odzywa: „pomogę ci morze przepłynąć, łódź dobrą zbudować, dzielny kowalu, ale jedną rzecz musisz dla mnie zrobić”.
Spytał kowal, Sem dzielny, Marudą zwany i Złośnikiem, jakiej to rzeczy rybka od niego oczekuje. Powiedziała mu rybka złota: „dam ci z dna morza trzy kamyczki, dwie muszelki dam ci, dwa skarby najcenniejsze podwodnej krainy, a ty z nich wykujesz czarodziejską solniczkę, która całe morze zasoli, która smak morskiej wodzie nada. Ciężko jest być rybą w wodzie bez smaku, ach, straszna to dola”.

XI
Zgodził się kowal Maruda, wziął od rybki trzy kamienie, dwie muszle wziął najcenniejsze, do kuźni zaniósł, ogień wielki rozpalił, do kotła je wrzucił i miesza, miesza, miesza, a czary, a zaklęcia kowalskie przy tym szepcze, a boginię nieba o wsparcie prosi, bo zadanie trudne.
I zawrzało w kotle, sięgnął kowal w ogień i wyciąga koronę. Korona złota, błyszcząca, ale do noszenia niezdatna, zbyt ostre ma brzegi, głowę kaleczy. Połamał koronę, wrzucił do ognia. Znów kuje, znów czaruje, ogień miechem podsyca.
Zawrzało w kotle, sięgnął kowal w ogień i wyciąga chrabąszcza. Chrabąszcz piękny, mieni się kolorami tęczy, ale złośliwy, kowala w palec ugryzł. Połamał kowal chrabąszcza, w ogień wrzucił. Męczy się, męczy, znów ogień podsyca.
Zawrzało w kotle, sięgnął kowal w ogień, solniczkę wyciągnął. Obradował się wielce, nad morze pobiegł. Woła rybkę. „Rybko, rybko, mam twoją solniczkę, teraz ty zbuduj mi łódkę”.
I wychodzi z wody rybka. Ale to wcale nie rybka. To bogini morza, jedna z siedmiu matek. Pokłonił jej się kowal, stopy ucałował. A ona mówi głosem potężnym, do szumu sztormu podobnym: „pięknyś mi dar zaiste uczynił, piękna też będzie twoja nagroda”.
Zabrała solniczkę i znikła w falach szumiących, znów się rybą stała. Ale nie minęła chwila najmniejsza, nawet kowal okiem nie mrugnął, a z morza wyłonił się wielki statek, do łabędzia podobny, a żagla pozbawiony, bo ciągnęły go dwie foki-olbrzymki.
Myśli kowal: „to jest statek, na którym możesz płynąć, dokądkolwiek zechcesz, któremu żadne wiatry nie straszne, każda burza śmieszna. Na takim czółnie dojadę ja spokojnie do Lecho”.
A łódź mówi: „wskakuj, bohaterze, pora nam w drogę”.

XII
Złe jest serce chama, niegodziwe są jego postępki. Cham jest istotą ułomną, pośrednią, ani tak słabą, jak człowiek, ani tak tak mocną jak bóg. W jego sercu mieszka zło, pięć ma on palców dla niepoznaki, ale jego kciuk nie palcem duszy jest, lecz cienia.
Śmiał się król chamów na swym dworze z prawdy: „Prawda? Ale czym jest prawda? Istnieje tyle prawd, ile zapragniemy. Więc nie troszcz się o prawdę. Pozostaw troskę głupcom. Siła jest tylko we władzy”.
Śmiał się król chamów na swym dworze z miłości: „Miłość? Ale czym jest miłość? Jest nas tak wiele, że bzdurą jest poświęcać się dla jednego. Więc nie troszcz się o miłość. Pozostaw troskę głupcom. Siła jest tylko we władzy”.
Śmiał się król chamów na swym dworze z nieba: „Niebo? Ale czym jest niebo? Mamy na ziemi dość spraw doczesnych, by nie troszczyć się o niebo. Pozostaw troskę głupcom. Siła jest tylko we władzy”.
Śmiał się król chamów i nie wiedział, jakiż to gość zmierza doń na wieczerzę.

XIII
Zła jest ziemia chamów, ciemna i sucha, drzewa tam nie rosną, kwiaty nie kwitną, ptaki nie śpiewają, rosa nie rosi, nie masz tam kropli deszczu, nie masz tam krzty miłości. Na tę ziemię suchą, przeklętą wychodzi stopa Sema Złośnika, kowala ludzkiego.
Idzie Sem wprost do chaty wodza chamów, na dwór Dupana bezzębnego kroczy, a prowadzą go gwiazdy uczynne, które o pomoc poprosił. Zbroja na nim biała, z głową owcy na plecach, miecz z oślim łbem i kurze nóżki wymalowane na pasie. Wchodzi do domu chama i krzyczy głosem dziarskim, młodzieńczym „oddawaj, chamie, blaszanego kogucika, oddawaj, coś ludziom siłą, podstępem zrabował”.
Przeraził się chamski władca, krzyknął, sług swych zawezwał. Wnet stoi stu chamów zbrojnych, każdy na głowę od człowieka wyższy, każdy o długość ramienia szerszy. Ale nie uląkł się kowal mieczy, szable go nie przestraszyły, wyjął flet magiczny zza pasa, zagrał. Stu wojów usnęło, usnął Dupan bezzębny.

XIV
Patrzy kowal Maruda po izbie, wzrokiem kogucika blaszanego szuka. Miał być, a nie ma go uparcie i nie ma. Schowali go!
Zamyślił się kowal, szuka sposobu, by kogucika odnaleźć, nim zbudzą się rycerze. Wyszedł przed chatę, poszedł nad morze, znalazł skalną zatoczkę, woła: „władco skalnej zatoczki, syrenie, morski boginie, czy wiesz, gdzie cham ukrył blaszanego kogucika, czyś widział?”. Odpowiada głos z wody: „nie wiem”.
Poszedł za chatę, znalazł kaczki, woła: „kaczuszki, kwaczuszki, ptaki dostojne, czy wiecie, gdzie cham ukrył blaszanego kogucika, czyście widziały?”. Odpowiadają kaczki: „nie wiemy”.

XV
Poszedł z powrotem do chaty, śpi nadal stu wojów, śpi nadal ich przywódca. Podchodzi kowal Złośnik do kąta, pod strop zagląda, a tam pająk w sieci siedzi. Kowal go szeptem pyta: „pająku, architekcie najlepszy, akrobato powietrzny, a much i komarów wrogu, czy wiesz, gdzie cham ukrył blaszanego kogucika, czyś widział?”. Spodobała się pająkowi ta mowa, nikt doń tak pięknie jeszcze nie mówił. Odpowiada pająk: „wiem, gdzie jest twój kogucik schowany. Nie jest on blisko, ani daleko, ani wysoko, ani nisko. Ma go pan chamów pod stołem, do spodu blatu go przywiązał”.
Podziękował kowal pająkowi, stół przewrócił, kogucika wyciągnął, schował za pas i wyszedł. Chce iść szybko do łodzi, biegnie, ale brak mu uwagi, nogą o pozostawiony dzban uderza, na kawałki go rozbija. Posłyszały hałas psy, posłyszały świnie, hałas podniosły, chamów zbudziły.

XVI
Powstali ze snu wojowie chamscy, powstał Dupan bezzębny. Patrzą – stół przewrócony, kogucika nie ma. Gniewem się niezwykłym unieśli, za kowalem w pogoń poszli. Świnie każdego po zapachu wyczują, psy dobry słuch mają, kroki z daleka usłyszą. Pokazały chamom świnie i psy, dokąd człowiek ucieka.
Gonią chamy Marudę, dzidami w niego rzucają. Uląkł się kowal, za pas sięgnął, nasienie za siebie rzucił. I już przed chamami dąb wyrósł, dąb wielki, o stu konarach, o dwustu gałęziach. Trzysta w nim dziupli, w każdej dziupli dzięcioł siedzi, jeśli ktoś drzewo skrzywdzić zapragnie, jeśli bodajże listek ułamie, trzysta dzięciołów spadnie na niego, trzysta dziobów oczy mu wykole.
Przestraszyli się chamy. Pościg odpuścili. Jeden Dupan nie odpuścił, wyczarował mola-olbrzyma i wilka-olbrzyma, kazał im nad drzewem przelecieć, nad dębem olbrzymim przeskoczyć, łódź kowalową i foki pożreć.
Trzepnął mól skrzydłami, nad drzewem przeleciał, do łodzi doleciał, nagiął się wilk do skoku, drzewo przeskoczył, koło łodzi na cztery łapy spadł (bo wilki są jak koty, zawsze na czterech łapach lądują).

XVII
Cieszy się kowal Sem, pieśń radości śpiewa, bo wrogów poza sobą zostawił, krzywda mu się już nie stanie. Weseli się i już nie biegnie. Doszedł do miejsca, gdzie zostawił łódź, patrzy, a łodzi nie ma, foki-olbrzymki znikły.
Bo oto łódź została zjedzona przez olbrzyma mola, foki zaś pożarł olbrzym wilk.
Przestraszył się młody bohater, ręce w górę wzniósł, prosi boginie o wsparcie, o radę prosi. Niebo milczy, gwiazdy milczą, ale boginie chyba się zlitowały, bo kowal słyszy głos. Nie, nie z nieba to głos. Nie spomiędzy gwiazd. To zza jego paska kogucik blaszany mówi, takimi słowy się odzywa: „mówiły mi kiedyś mewy, o ziemiach tych pustych opowiadały, że mieszka tu pewien cham, do innych nie podobny, duszę zachowawszy, on może nam pomóc. A zwą go Rapo”.

XVIII
Poprosił kowal gwiazdy o wsparcie, poprosił, by mu drogę pokazały. Spełniły gwiazdy uczynne prośbę, do domu Rapo go prowadzą. A dom to był przedziwny, dom to był bez dachu.
Mówi kowal Maruda: „witaj, Rapo, chamie niezwykły, chamie duszę zachowawszy, twa sława jest tak wielka, że dotarła nawet do dalekiej Poko, do kogucika blaszanego, który tam kiedyś na dachu siedział. Potrzebuję twojej pomocy, by się dostać do domu”.
Odpowiada Rapo: „pomogę ci, obcy bohaterze, ale jedną rzecz musisz dla mnie zrobić”.
Pyta kowal: „jakiej to przysługi pragniesz?”
Mówi cham: „dam ci dwa pióra kacze, trzy kamyki ci dam, a ty mi z nich wykuj dwie pary skrzydeł, abym mógł odlecieć wraz z tobą”
Pyta kowal: „jakże mam ci wykuć skrzydła, skoro nie mam kuźni ani ognia, ani miechu?”
Mówi cham: „widzę, że masz czarodziejską muszlę znad Breskiej Zatoki, znad wody głębokiej, fioletowej. Wystarczy, że weźmiesz ją w ręce, gdy czegoś ci bardzo potrzeba, a ona ci to da. A teraz potrzeba nam kuźni”.

XIX
Zdziwił się kowal wiedzy chama, zdumiał się jego znaniem magii, ale ujął muszlę oburącz, sekunda nie minęła, a tu ni z ziemi ni z nieba pojawiła się kuźnia olbrzymia, do ludzkich kuźni niepodobna.
Zapalił kowal ogień, wrzucił do garnka dwa piórka kacze, trzy kamyki tam wrzucił, dmuchnął w miech raz, drugi i trzeci, a tu w garnku zawrzało.
Sięga kowal w ogień, wyciąga, a tam dziw. Trzy pary skrzydeł!
Mówi cham: „znak to magiczny, że jeszcze ktoś z nami poleci, jeszcze jeden towarzysz nam przybędzie. Zaczekać na niego musimy”.

XX
Siedzą i siedzą, czekają i czekają, człowiek patrzy na chama, cham patrzy na człowieka, a kogoś brakuje, kogoś nie chwata, kogoś uparcie nie ma i nie ma.
Mówi kowal: „lećmy już, Dupan jest wielkim czarownikiem, jego moc może mnie tu dopaść”.
Rzecze mędrzec: „wielkimi czarami włada nasz bezzębny król i sług ma wielu, ale do mojej chaty oni nie wejdą, do chaty bez dachu wejść nie zmogą. Czekajmy”
Siedzą i siedzą, czekają i czekają, człowiek patrzy na chama, cham patrzy na człowieka, a kogoś brakuje, kogoś nie chwata, kogoś uparcie nie ma i nie ma.
Mówi kowal: „lećmy już, mnie tam cała wioska czeka, matka o moje życie drży”.
Rzecze mędrzec: „matka twoja widziała dziś we śnie, żeś żywy i zdrowy, i że szkoda ci się nie dzieje. Nie musisz się o nią teraz martwić, tu jesteś potrzebniejszy. Czekajmy”
Siedzą i siedzą, czekają i czekają, człowiek patrzy na chama, cham patrzy na człowieka, a kogoś brakuje, kogoś nie chwata, kogoś uparcie nie ma i nie ma.
Mówi kowal: „lećmy już, tam niewiasta Waka, gospodyni nad gospodyniami, czeka na swego kogucika blaszanego, za swoim plotkarzem ckni”.
Rzecze mędrzec: „kogucik blaszany starszy jest od ciebie i ode mnie, darem był od ptaków dla pierwszej niewiasty. Tyle on już wyżył, że czekanie mu nie straszne. Czekajmy”
Siedzą i siedzą, czekają i czekają, człowiek patrzy na chama, cham patrzy na człowieka, a kogoś brakuje, kogoś nie chwata, kogoś uparcie nie ma i nie ma.
Mówi kowal: „nie chcę już czekać, czary uczynić wolę”. I wyjął muszelkę czarodziejską, złapał ją oburącz, a ona uciekła mu z dłoni i wpadła do kotła.
Buchnął ogień, w kotle zawrzało. Sięga kowal do kotła, a tam niewiasta, krasawica niezwykła, trzeci lotnik, a kowala żona przyszła.

XXI
Wziął Sem kowal skrzydła, wziął skrzydła Rapo cham, wzięła skrzydła krasawica bezimienna i wszyscy troje pofrunęli na zachód. I zobaczył ich Dupan bezzębny, władca Chamów i uniósł się gniewem niezwykłym, gniewem do niczego nie podobnym. I tak go złość wypełniła, tak w nim wzrosła, iż pękł, rozsypał się na części.
A gdy pękł stary Dupan, wraz z nim wydęła się cała Lecho i cała Lecho pękła. I znikły wschodnie lądy w wodach oceanu. Nawet kamyczka nie zostało. Lud chamów przepadł na wieki, pozostał tylko mędrzec-Rapo.
Bogini zaś ze wschodu przybrali nową postać, stali się ziejącymi ogniem jaszczurami i odlecieli na zachód, by tam założyć nowy ląd. Jedynie najmniejszy z nich, Niwem zwany, zagubił się w tym locie i do dziś mieszka gdzieś w Poko.

XXII
Doleciał Sem Maruda do ziemi matczynej, hucznie go tam witano, wielką ucztę na jego cześć wydano, trzy dni śpiewano, dwie noce snu nie było. Krasawicę z kotła pojął za żonę, trzy córki z nią miał.
Jedna z nich, Hiunda, dała początek ludowi Hiundajów, druga, Kraka, była matką Krakirów, trzecia zaś, Kaja, dała początek ludom północy.
A stary cham Rapo żył dwieście lat. Gdy zmarł, znikli ze świata chami.

----------------------------------------------------------------------------------
Takie zakończenie opowieści tłumaczy dwie rzeczy:
1. czemu narody pratyckie są też zwane kajskimi (od imienia swojej protoplastki)
2. dlaczego na wschodnim kontynencie smoki żyją tylko w dolinie Honkisz i są malutkie, na środkowym ich nie ma, a na zachodnim żyją smoki-olbrzymy (podejrzewam, że smoki miałyby na to inne wytłumaczenie).


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Hapana Mtu dnia Pon 8:13, 30 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Conlanger Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie GMT
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin