Forum Conlanger Strona Główna Conlanger
Polskie Forum Językotwórców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Gwóźdź"
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Conlanger Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Sob 17:34, 28 Lip 2007    Temat postu: "Gwóźdź"

...to opowiadanie osadzone w moim świecie Jawy. Może nie za udane, z nieco pokręconą fabułą, ale oto pierwsze półtora rozdziału. Imiona i nazwy własne pojawiają się w polskiej transkrypcji wspólnego (conlangu), lub innych językach. Wszelkie komentarze mile widziane (no, ludzie, ożywcie tą sekcję forum ;)).

Jeden

Baczi siedział na krześle i próbował skończyć niesamowicie nudną książkę, jaką zakupił ostatnim razem kiedy wypuszczał się poza Gabi. Ale nie udało mu się to. Odłożył wątpliwe dzieło i ponownie zaczął zastanawiać, co tak właściwie robi. Był już prawie wieczór i szanse, że do jego hotelu zawita jakiś gość były znikome. Z dnia na dzień, zastanawiał się nad sensem zapalania naftowej lampy przy frontowych drzwiach, mającej przyciągać podróżnych, którzy jakimś cudem zabłądzili na tyle, że znaleźli się w małej miejscowości o wdzięcznej nazwie “Gabi”. Ale na wielu podróżnych nie można było liczyć, wszak wokoło były niemalże same lasy, najbliższa stacja kolei znajdowała się 40 kilometrów od mieściny, a na południu cywilizacja praktycznie nie istniała, jeśli wyjąć placówki mankarów i Cytadelę. Kiedyś wreszcie skończą mu się pieniądze, pomyślał, i będzie musiał zamknąć hotel odziedziczony po ojcu i zająć się czymś bardziej przydatnym i nowoczesnym.

Lecz ku jego zdziwieniu, jego przemyślenia zostały przerwane przez otwarcie drzwi wejściowych i wtargnięcie do środka zmęczonej postaci. Gabi poderwał się i najpierw podszedł jedynie do lady, ale po chwili zawachał się i wyszedł na spotkanie gościowi. Przybyły był Ronanem - jak sam Gabi, zresztą - i jako taki nie wyróżniał się specjalnie fizjologią. Cechowała go humanoidalna postura, lekko zgarbiona, twarz z wysuniętym lekko podbródkiem i tyłem czaszki odgiętym do tyłu, wąskie nozdrza osadzone bezpośrednio w twarzy bez specjalnie wystającego nosa, małe usta i schowane po bokach głowy otwory uszne. Skóra Ronanów była brązowa, skąd zresztą wzięła się ich nazwa we wspólnym, niekiedy miejscami zabarwiona ciemniej. Włosy ograniczały się do tyłu głowy, ale przybysz był całkowicie łysy. Miał na sobie starte i pobrudzone ubranie oraz plecak. Odróżniał się od typowego przedstawiciela swojej rasy dziwnym układem rąk, którym nie pozwalał opaść, trzymając je lekko wzniesione przed sobą.

- Czy można tu przenocować? - spytał.
- Naturalnie - odparł Baczi. - Prosiłbym tylko o zapłatę z góry i wpis do rejestru gości.
- Czy trzeba podawać pełne imię i nazwisko? - obydwoje ruszyli w kierunku lady, na której leżał wspomniany rejestr.
- Wolałbym tak, ale mogę przymknąć na to oko...
- Więc podpiszę się jedynie imieniem.

Przybysz otrzymał księgę, wziął do ręki pióro, zamoczył je w atramencie i nabazgrał coś na liście gości. Ostatnia osoba, jak zauważył, zatrzymała się w hotelu dwa tygodnie temu.
- Nie ma tu chyba dużo odwiedzających... - stwierdził. - Ile mam zapłacić?
- To już zależy od pokoju. Mamy-...
- Biorę najtańszy.
- Pół kilograma.
Gość zdjął plecak, wyciągnął z niego sakwę, po czym powoli zaczął wysypywać na wagę ziarenka białej kawy, oficjalnej waluty Seleny Południowej. - Chyba wystarczy - stwierdził. Baczi przytaknął, powąchał kawę i zgarnął ziarna. - Pokój szesnaście, na górze. Chcecie może coś zjeść?
- A jest gdzie?
- Nie mamy bufetu, ale trzymam w chłodziarce kurczaka, a nie przeszkadzałoby mi usiąść z kimś i zjeść coś przy rozmowie... jeżeli to wam nie przeszkadza, panie... - Baczi zajrzał do księgi gości - Gwóźdź? Tak się nazywacie?
- Teraz tak.

Nagle Baczi zrozumiał, choć głęboko chciał wierzyć, że to, co zrozumiał, nie było prawdą. Na południu znajdowała się Cytadela, najlepiej strzeżona placówka więzienna organizacji Manke-Czelu, której członkowie lepiej znani byli jako mankarowie. Ich kodeks praw uwzględniał istnienie kar niezwykłych i okrutnych, polegających na wszelkiego rodzaju długotrwałych lub wręcz wiecznych okaleczeniach, znamionach i modyfikacjach ciała. Ramiona przybyłego, utrzymane w nienaturalnej pozycji, nie mogły być niczym innym. Oto więc do jego hotelu zawitał osobnik, który nie tylko miał związki z mankarami, ale też naraził się im na tyle, że poddali go jednej ze swych bezsensownych operacji.

- Czy oferta posilenia się jest nadal aktualna? - spytał Gwóźdź, widząc zmieszanie gospodarza.
- Tak, tak, oczywiście - odparł Baczi. - Już pędzę po kurczaka.

Obydwoje usiedli przy stole na parterze i zaczęli jeść. Z początku w milczeniu.
- Interes chyba nie idzie za dobrze? - spytał wreszcie Gwóźdź po kilku minutach.
- Nie. W zasadzie powinienem z nim skończyć. Ale mam sentyment do tego hotelu. Zajmował się nim mój ojciec, no... wiecie.
- Domyślam się.
- A wy? Można wiedzieć, czym się zajmujecie?
Gwóźdź milczał przez chwilę. - Podróżuję. Właściwie wracam. Do domu. Do Miasta.

Miasto! Baczi nigdy go nie widział i nie znał, choć słyszał wiele. Al-Dar, powszechnie zwane Miastem, było stolicą Seleny Północnej i prawdopodobnie największym i najlepiej rozwiniętym miastem świata. Termin “stolica” nie był może do końca poprawny, jako że Miasto było państwem samym w sobie, zaś Selena Północna zależnym od niego terytorium. Ale przede wszystkim, jak przypomniał sobie Baczi, Al-Dar znajdowało się na drugim, północnym końcu kontynentu.

- To chyba długa droga przed wami...
- Tak. Ale i tak przebyłem już spory odcinek.
- Skąd? - Baczi żałował zadania tego pytania od chwili, gdy opuściło jego usta.
- Z południa... - Gwóźdź zamilkł na chwilę. - Wy już wiecie, prawda? Widzicie, jak muszę jeść... Słyszeliście o mankarach.
- Tak. Cytadela.
- Miejsce, które przerasta wasze najśmielsze wyobrażenia.

Skończyli jeść. Dalsza rozmowa wydawała się bezsensowna. W interesie Gwoździa nie leżało wyjawiać szczegółów ze swojego życia, a Baczi bał się zadać kolejne pytanie. Ale wreszcie i dość niespodziewanie, ten pierwszy sięgnął ponownie do sakiewki i wysypał nieco ziaren na stół.
- Nie będzie wam to przeszkadzać? - spytał.
- Nie - odparł Baczi i sam też wysypał część dzisiejszego zarobku, myśląc tylko o tym, że nawet kiedy już trafia się mu klient, to on musi przeżuć cały możliwy zysk tego samego wieczoru.

Oboje wzięli ziarna do ust i zaczęli żuć. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Nagle kontury świata zaczęły rysować się jaśniej, wszelki ból i zmartwienia zniknęły, umysł był w stanie klarownie myśleć a docierające do uszu dźwięki stawały się jednoznaczne i wyraźne. Krótkotrwałe, kontrolowane i powszechnie uznawane za niegroźne efekty narkotyczne białej kawy, w połączeniu z brakiem stwierdzonych długotrwałych uzależnień, sprawiły, że stała się tak powszechnym środkiem płatniczym na terytorium całej Seleny, wyłączywszy Miasto. W dawnych czasach używano monet, ale jak wszyscy byli w stanie stwierdzić, monety nie miały żadnych naturalnych zastosowań.

Strach Bacziego minął. - Co zrobiliście, że mankarowie tak was urządzili?
Gwóźdź zastanowił się przez chwilę. Kawa wpłynęła na niego inaczej. “Dlaczego ja w ogólę z nim rozmawiam?”, spytał się w myślach, “I dlaczego mam mu cokolwiek ujawniać?”
- Nie warto o tym mówić. Poza tym, czy mógłbym wam zaufać?
- Tutaj nawet nie ma komu zdradzić tego typu informacji - odparł Baczi.
“To tylko idiotyczny gospodarz hotelu, najwyraźniej nie przywykły do kawy i kompletnie naćpany, a w dodatku zadający pytania wykraczające poza granice jego zdolności rozumowych.”
- Po białej kawie dobrze się śpi. Pokój szesnaście, prawda?
- Tak, tak - Baczi opuścił wzrok. - Nie ma sprawy, w zasadzie, nie powinno mnie to interesować. Po prostu... Eh, nic, sprzedam ten interes, zobaczę, co dalej będzie...

Ale Gwóźdź już się tym nie interesował. Zgarnął klucz z lady, wszedł po schodach na górę, zamknął pokój i położył się na łóżku. Jego ręce zareagowały bólem. Przekręcił się na plecy i wpatrując w sufit, próbował zasnąć. Wiedział, że przyjdzie mu to z trudem.

Dwa

Obudził go ból. Niesamowity ból. Było wcześnie rano, jak zauważył zerkając w kierunku okna, a ból już przywrócił mu świadomość i Gwóźdź wiedział, że drugi raz nie zaśnie. Minęły cztery miesiące od opuszczenia Cytadeli, a on wciąż nie mógł się przyzwyczaić. Obracał się na bok, podkulał ręce, czasem je wyprostowywał - szczegóły były bez znaczenia. Liczyło się tylko jedno: że wszelkie tego typu bezwolne działania wiązały się z ogromnymi falami bólu zalewającymi mu nerwy, wykrzywiającymi myśli i wzywającymi do krzyku, który w sobie tłumił.

“Dlaczego?”

Zadawał sobie to pytanie codziennie od opuszczenia Cytadeli. Jaki to miało sens? Jaki sens miało wbicie dwóch gwoździ w jego stawy łokciowe, wymuszając utrzymanie pozycji ramion w półzawieszeniu? System kar Manke-Czelu nie był oparty na zdrowym rozsądku. Tyle był w stanie zrozumieć. Może po wyjściu z Cytadeli, miał się on stać znakiem dla wszystkich napotkanych istot, co oznacza popełnienie przestępstwa dla mankarów? Ale to nie miało sensu - zwykłych przestępców wieszano na miejscu lub zamykano, by gnili w lochu do końca życia. Nie wbijano im gwoździ w stawy i wypuszczano po pół roku lekkiej pracy i pseudoreedukacji. Ta druga nawet nie działała, i zarówno on, jak i mankarowie, dobrze o tym wiedzieli. Choć mogli poddać jego umysł narkotykom i taumaturgii, choć mogli uczynić z niego bezwolnego sługę organizacji, wypalić połacie jego pamięci lub związać w jego umyśle pewne przedmioty i działania z silnymi negatywnymi emocjami, co zresztą przytrafiało się niejednemu w Cytadeli, jego wolna wola pozostała nietknięta. Dlaczego?

Jego kara była symbolem. Zapłatą za cenę wolności myśli. “Nie oceniamy cię,” mówili mu, “a to nie jest kara, ale konsekwencja. Nie wymagamy, byś ją zrozumiał, bądź by cię do czegoś skłoniła, wymagamy jedynie, byś ją przyjął.”

Ale to też nie miało sensu, a on wiedział, że jest idiotą, zastanawiając się nad logiką tego, co było z gruntu jej pozbawione. Może o to właśnie im chodziło. Może wbili mu gwoździe tylko po to, żeby każdego dnia zastanawiał się, po cholerę oni to zrobili.

Zsunął się z łóżka, znalazł klucz, otworzył drzwi i zszedł schodami na dół.

Baczi nie spał tej nocy. Gwóźdź znalazł go przy ladzie, przeglądającego rejestry. Stołu i krzeseł, przy których zeszłego wieczoru siedzieli, już nie było. Ich usunięcie musiało wiązać się z hałasem, którego Gwóźdź przez sen nie usłyszał.
- Zamykam ten interes - stwierdził tylko Baczi. - Od czternastu lat tendencja spadkowa w zyskach, a od pół roku same straty, jeśli brać pod uwagę koszty renowacji...
- Czternaście lat temu - zauważył Gwóźdź - wybudowano chyba tory kolei z Bar-Jara do Nowego Pradi... biegnące przez Mesalę i omijające tą mieścinę.
- Dokładnie. Szlag by to trafił. Idę tylko złożyć wniosek do urzędu i już więcej nie obchodzi mnie, co się będzie działo. Jadę do Mesali szukać nowej pracy.
- Do Mesali? Cholera, też tam zmierzam.
- Możecie zabrać się ze mną.
- Nie stać mnie na zaprzęg. A raczej... powiedzmy, że wolę oszczędzać pieniądze. Więc może lepiej wyruszę sam.
- Nie ma sprawy, naprawdę. Wcale nie chcę jechać zaprzęgiem. Jeździłem trochę w dzieciństwie na farmie u dziadka... za mieściną jest stadnina... kupię konia i pojadę wierzchem. Od rewolucji przemysłowej na tych terenach ceny koni znacząco spadły. Podobno w Mesali jest nawet praca dla kurierów konnych, bo ostatnimi czasy trudno znaleźć osoby potrafiące dobrze jeździć...
“To tylko idiotyczny gospodarz hotelu,” powtórzył sobie w myślach Gwóźdź. Ale teraz to się nie liczyło.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu, ale skoro już to proponujecie, może mógłbym się z wami zabrać.
- Nie ma sprawy, naprawdę - Baczi skłonił głowę. - Tak w ogólę, nazywam się Baczi.
- A ja, cóż, dalej pozostaję Gwoździem.

Nawet jeżeli kiedyś miał inne imię, teraz nie miało już ono znaczenia.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pijotrfieczerst
Gość






PostWysłany: Śro 16:16, 01 Sie 2007    Temat postu:

Cytat:
Gabi poderwał się i najpierw podszedł (...)

Sznowny Panie Moderatorze!
Zechciałby się Pan zdecydować, czy nazywa swojego bohatera Gabi czy też Baczi.
Z wyrazami szacunku,
Wielce Wielmożny Pan Pijotr Fieczerst
:wink:
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pijotrfieczerst
Gość






PostWysłany: Śro 16:36, 01 Sie 2007    Temat postu:

Szanowny Panie Moderatorze!
Jest Pan zbyt samokrytyczny. Pańskie opowiadanie jest wciągające, komplementem dla Pana będzie zapewne jeśli powiem, iż jest to chyba dopiero druga proza tej długości pisana przez jakiegoś internetowicza, której poświęciłem uwagę.
Do kilku rzeczy, do których można by się przyczepić, zalicza się "zjedzona" część zdania w pewnym fragmencie oraz dwukrotne przekręcenie imienia głównego bohatera (właściciela hotelu). Ponadto wprowadza Pan opisy Pana krainy trochę zbyt często, lepszy byłby dłuższy fragment na samym początku, zdradzający co nieco informacji o Pana świecie niż wstawki dekoncentrujące nieco czytelnika.
Ponadto "zawahać się" powinno się pisać przez "h", ale zdaje sobie Pan na pewno z tego sprawę; literówkę składam na karb pośpiechu.
Z chęcią zapoznam się z dalszymi losami Pańskich bohaterów, jeśli zdecyduje się Pan je tu umieścić, naturalnie.
Życzę dalszych sukcesów w Pana pracy i do poczytania,
Z szaczunkiem,
Wielce Wielmożny Pan Pijotr Fieczerst

Cóż za profesjonalna opinia; to się dopiero nazywa megalomania recenzenta
:wink: Very Happy :wink:
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Śro 18:17, 01 Sie 2007    Temat postu:

Twoje "Szanowny Panie Moderatorze" mnie zabija :P

Cytat:
Zechciałby się Pan zdecydować, czy nazywa swojego bohatera Gabi czy też Baczi.


O cholera. No nic, gorsze rzeczy się robiło. W jednym z moich opowiadań jeden z bohaterów w środku akcji przestał nagle istnieć, bo zapomniałem, że był jednym z członków grupy, o której pisałem.

Gabi to nazwa wioski. Baczi to bohater. :P

Cytat:
Ponadto wprowadza Pan opisy Pana krainy trochę zbyt często, lepszy byłby dłuższy fragment na samym początku, zdradzający co nieco informacji o Pana świecie niż wstawki dekoncentrujące nieco czytelnika.


Akurat wydaje mi się, że zbyt wielki opis na samym początku byłby błędem. Staram się nie rozwalać za bardzo koncentracji czytelnika, ale lubię wrzucać opisy kiedy pojawia się coś nowego. Ale dzięki za komentarz.

Cytat:
Z chęcią zapoznam się z dalszymi losami Pańskich bohaterów, jeśli zdecyduje się Pan je tu umieścić, naturalnie.


Zasadniczo z bohaterów to zostaje tylko Gwóźdź... Baczi znika po kilku rozdziałach ;) Potem pojawiają się, rzecz jasna, nowe postacie, które tworzą już konkretną "drużynę" protagonistów.

Ps. Dzięki. Literówek nie sprawdzałem. :P

Czy więcej umieszczę, to zobaczę... zainteresowaniem się tu specjalnie opowiadania nie cieszą, ale wyrazy szacunku za to, że je przeczytałeś :)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Pią 15:25, 03 Sie 2007    Temat postu:

Heh. Przetłumaczyłem pierwszy akapit na wspólny:

Baci ve sake is sakum ki prove afange al kusrayantendenai lau, astar nênake na, tas na mawe nayis Gabi. Olki ve anlambe nan ere. Na nayispêpande al anvavalai bêbatayon ki asare cinge, la ita na ere. A veye gakai saripas ki lokêya, la ai nal gine is nan folhan, lile. Tur nas tur, na ve cinge dal trus da jasu da pandalosai karêyel pris al rafur, tar ve kraye pulaye ya vandena, tar ve yalo trakêngote var pu loku is ai lilai lakêki ka ai kirai men "Gabi". Olki ai ve anlambe nadêye vaya vandena, kuru nu yaruma loka dapris, al vu prisai wartakum loke 40 kilometra nayis al lakêki, ki calpês nalgêgorestî ve ante, nalo ya takuma da ya mankara ki Tamudar. Yatur, nan kona fêfange, na kêcinge, ki na su sale afêfange al batêmêmagenai kombata ki asare ere ra, tar vi valai ki sêwai.

Piękne, czyż nie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Tomassen




Dołączył: 06 Sty 2007
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kańczuga

PostWysłany: Pią 19:31, 03 Sie 2007    Temat postu:

A rzuć jeszcze wymową w IPA (broń Boże X-SAMPE) to się nie pogniewam Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Pią 20:17, 03 Sie 2007    Temat postu:

/ ˈbatʃi vɛ ˈsakɛ is ˈprɔvɛ aˈfaŋgɛ al ˌkusrajanˈtɛndɛnai lau, astar nɨˈnakɛ na ˈtas na ˈmawɛ ˈnajis ˈgabi / ˈɔlki vɛ anˈlambɛ nan ˈɛrɛ / na ˌnajispɨˈpandɛ al anvaˈvalai bɨˈbatajɔn ki aˈsarɛ ˈtʃiŋgɛ la ita na ˈɛrɛ / a ˈvɛjɛ ˈgakai ˈsaripas ki ˈlɔkija la ai nal ˈginɛ is nan ˈfɔlhan ˈlilɛ / ˈtur nas ˈtur na vɛ ˈtʃiŋgɛ dal ˈtrus da ˈdʒasu da ˈpandalɔsai ˈkarijɛl pris al ˈrafur tar vɛ ˈkrajɛ ˈpulajɛ ja ˈvandɛna tar vɛ ˈjalɔ trakɨnˈgɔtɛ var pu ˈlɔku is ai ˈlilai ˈlakɨki ka ai ˈkirai ˈmɛn ˈgabi / ˈɔlki ai vɛ anˈlambɛ ˈnadijɛ vaja ˈvandɛna ˈkuru nu ˈjaruma ˈlɔka ˈdapris al vu ˈprisai warˈtakum ˈlɔkɛ ˈpandal kilɔˈmɛtra ˈnajis al ˈlakɨki ki ˈtʃalpɛs nalgɨˈgɔrɛsti vɛ ˈantɛ ˈnalɔ ja ˈtakuma da ja ˈmaŋkara ki ˈtalmudar / ˈjatur nan ˈkɔna fɨˈfaŋgɛ na kɨˈtʃiŋgɛ ki na su ˈsalɛ afɨˈfaŋgɛ al ˌbatɨmɨˈmagɛnai ˈkɔmbata ki aˈsarɛ ˈɛrɛ ra, tar vi ˈvalai ki ˈsuwai /

(/r/ realizowane jako [ɾ])


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pijotrfieczerst
Gość






PostWysłany: Pią 20:52, 03 Sie 2007    Temat postu:

A napisz jeszcze fonetycznie, spolszczając. Ja również się nie pogniewam (te znaczki mnie mierżą) :wink:
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Pią 22:23, 03 Sie 2007    Temat postu:

Cytat:
A napisz jeszcze fonetycznie, spolszczając.


Nie. To, że "fonetycznie" i "spolszczając" się wyklucza, powinien zrozumieć każdy inteligentny człowiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pijotrfieczerst
Gość






PostWysłany: Sob 13:10, 04 Sie 2007    Temat postu:

Oj tam, oj tam.
Czyżby to była jakaś subtelna, aczkolwiek nieco zgryźliwa aluzja do mojej niewątpliwej inteligencji? :wink:
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Sob 14:23, 04 Sie 2007    Temat postu:

Cytat:
Czyżby to była jakaś subtelna, aczkolwiek nieco zgryźliwa aluzja do mojej niewątpliwej inteligencji? Wink


To był komentarz odnośnie "spolczanej fonetyzacji". Jeśli nie potrafisz zrozumieć sensu mojej powyższej wypowiedzi i wyciągnąć z niej wniosków oraz niewątpliwych treści mającej wyciągnąć cię z błędów drogi nooblangerskiej, to może to być równie dobrze to, o czym mówisz Razz

Ps. "Gwóźdź" ma aktualnie 21 rozdziałów i 36 stron 10-tką. Aż sam się dziwię Smile Jak / jeśli skończę pisać pierwszą wersję, dam może linka do pliku .doc albo coś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pijotrfieczerst
Gość






PostWysłany: Sob 20:20, 04 Sie 2007    Temat postu:

Cytat:
spolczanej

Cha, i tu Cię mam, bratku!
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Sob 20:23, 04 Sie 2007    Temat postu:

*popełnia honorowe seppuku*

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pijotrfieczerst
Gość






PostWysłany: Sob 20:27, 04 Sie 2007    Temat postu:

Bez przesady, nie jestem sadystą i nie czerpię satysfakcji z patrzenia na samobójstwo.
Wystarczy tylko niewinne oblanie kubłem (lodowatej) wody i będzie dobrze...
Twisted Evil :wink:
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hapana Mtu




Dołączył: 13 Lip 2007
Posty: 770
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 7 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warsina, Weneda

PostWysłany: Wto 22:06, 04 Wrz 2007    Temat postu:

Szanowny panie modera... znaczy Kwadraciku!

1. Kiedy będzie więcej - aj łant mołr!
2. Może byś wydał książkę
3. Co to są właściwie nooblangi - nie rozumiem angielskich słów
4. Nie "oboje" tylko "obaj"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Conlanger Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie GMT
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin