Forum Conlanger Strona Główna Conlanger
Polskie Forum Językotwórców
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nowe opowiadanie
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Conlanger Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Wto 6:58, 10 Mar 2009    Temat postu: Nowe opowiadanie

Daję pierwszy rozdział nowego opowiadania osadzonego w świecie Jawy - jest osadzone w innych czasach niż "Gwóźdź" i, mam nadzieję, bardziej humorystyczne. Tytułu jeszcze nie wymyśliłem, ale może zdecyduję się na coś w rodzaju "Jelita ciemności".

Komentarze mile widziane - a wręcz wymagane!

---

1. Ognisko

Al-Dar wydawało się stać u szczytu swojej potęgi. Betonowe monstrum, wzniesione rękami Ronanów i Belanów na północy kontynentu Seleny, zajmowało ponad trzynaście kilometrów kwadratowych i dawało schronienie - w pałacach, kamienicach i slumsach - dziewięciu milionom osób. Nawet dawne mury nie były teraz w stanie pomieścić Miasta, z którego na południowe przedmurze wylewały się coraz to nowe budynki, a z wnętrza metropolii wyzierał obecnie przecinający cały kontynent stalowy język Kolei Transseleńskiej. Codziennością stały się drapacze chmur, dymiące i huczące lokomotywy oraz potężne, taumaturgicznie zaprogramowane golemy, metaliczne figury dźwigające surowce do fabryk i stoczni, gdzie pracowały tysiące robotników wszelkiej maści, w tym masowo napływający nissajscy i belańscy imigranci. Al-Dar, Miasto, wkroczyło w Złoty Wiek. Zabawkami jego dzieci stały się obecnie aparaty fotograficzne, maszyny analityczne, parostatki i sterowce.

Rzecz w tym, że oni wcale nie byli w Al-Dar. Znajdowali się oddaleni od niego o ponad półtora tysiąca kilometrów, zgromadzeni wokół ogniska, głęboko w dżungli, przy południowej granicy państwa Kaurai Gur. Zebrani byli, poza jednym wyjątkiem, Ronanami - przedstawicielami najbardziej rozpowszechnionej z ras Seleny - o brunatnej karnacji i solidnej posturze, dysponującymi ośmioma palcami u każdej dłoni (co, nawiasem mówiąc, było w świecie Jawy cechą wszystkich znanych ras). Wyjątek stanowił osobnik imieniem Hétlam, pół-Geraj, którego dziedzictwo zdradzały ciemna, czarnobłękitna skóra (miejscami jaśniejsza lub ciemniejsza), smukła figura i specyficzny sposób wypowiadania się.

Była noc.

- Nie lubię kotów - stwierdził Inarêt, jedząc swój posiłek przy ognisku. - W ogóle nie lubię miejscowej kuchni.
- Nie narzekaj - odezwał się Nessar - pierwszy raz udało mi się załatwić tutaj coś do jedzenia. Mógłbyś przynajmniej powiedzieć, że smakuje lepiej od wszystkiego, co znalazł dla nas Hétlam.
- Nie narzeka - odezwał się Hétlam. - Głupio zrobił, oni należą to miejsce teraz wiedzą, co my na tutaj mieszkają. Oni mają pieniędze i będą wiedzą, że nasi mieszkają na tutaj: będą idą i zabiją nas, będą biorą broń, będą dostają więcej pieniędzy.
- Skoro jesteśmy w temacie - powiedział Kerai, muskularny Ronan ubrany w wojskową kurtkę, który wrócił właśnie z lasu i wszedł w grupę siedzących przy ognisku, starając się (jak miał w zwyczaju) ignorować większość tego, co mówił Hétlam - Przestańcie gadać, panienki, jutro będziemy w wiosce. Wiem, że sytuacja nie jest najlepsza, ale co mamy zrobić? Jutro wszystko się wyjaśni.

Sytuacja rzeczywiście nie była najlepsza. Inarêt i Nessar, podobnie jak pozostali: siedzący w milczeniu na pniu Sander, Totra i Kol, leżący pod innym pniem Zai i dwa obładowane plecakami, jedzące właśnie siano onagery, byli członkami ekspedycji pod wodzą Keraia, zmierzającej z Al-Dar, państwa-miasta północy, do wioski Ikphal, a ostatecznie do Wendrodu, portu północnego zachodu. Obrana trasa miała być idealnym kompromisem między prędkością i bezpieczeństwem, ale w rezultacie nie była ani szybka, ani bezpieczna.

Celem dotarcia ekspedycji do Ikphal było połączenie się z pierwszą, znacznie większą ekspedycją z Miasta, zmierzającą do Wendronu z transportem broni. Przyczyną powołania ekspedycji Keraia, było to, że po przemierzeniu niemal połowy trasy pierwsza ekspedycja zorientowała się, że nie ma zielonego pojęcia, którędy dotrzeć do Wendronu, w rezultacie zostając na obcych terenach, wśród niezbyt przyjaznej ludności lokalnej, i powoli wyczerpując swoje zapasy jedzenia. Jedynym, czego zapasów pierwszej ekspedycji nie brakowało, była broń i amunicja - w związku z czym najrozsądniejszym krokiem, na jaki zdobył się jej dowódca, było rozsyłanie na wszystkie strony uzbrojonych po zęby grup, usiłując znaleźć jakąkolwiek pomoc i skontaktować się ze zleceniodawcami w Al-Dar.

Kerai i jego grupa byli właśnie obiecaną pomocą. Kerai, sierżant wojskowy z terenów Seleny Północnej, w parze z Sanderem, etnologiem, mieli łącznie większą wiedzę na temat Wielkiej Dżungli i drogi do Wendronu niż wszyscy członkowie pierwszej ekspedycji razem wzięci. Ich podstawowym problemem było jednak spotkanie z nimi w Ikphal. Ich trasa biegła z Al-Dar przez graniczącą z nią Selenę Północną, a następnie Kaurai Gur, w którym od wojny sprzed dziewięćdziesięciu lat ulubionym sportem lokalnych miasteczek stało się strzelanie do podobieństw mieszkańców Miasta. Sprawę utrudniało to, że w związku z kilkoma wypadkami pierwszej ekspedycji, grupa Keraia musiała zabrać sześć plecaków wyładowanych bronią aby uzupełnić zapas, który miał być dostarczony do Wendronu.

Na chwilę obecną, grupa miała osiem dni opóźnienia, dwie potyczki i jednego trupa na koncie, a kwestię morale ratowało jedynie to, że wszyscy byli zbyt wycieńczeni, żeby próbować się buntować. Poza Keraiem i Sanderem, w skład grupy wchodził Nessar - tragarz z Seleny Północnej, Inarêt - żołnierz i członek religijno-technologiczno-polityczno-wojskowej grupy Mankê-Celu z Al-Dar, Kol - kolejny żołnierz, tym razem z Wielkiej Dżungli, oraz Zai - były żołnierz i desperat, który przyłączył się do wyprawy po tym, jak narzeczona zerwała z nim, wytykając mu, iż nie potrafi w życiu niczego dokonać. Zai chciał udowodnić jej, że jest inaczej, zostając bohaterem ekspedycji Al-Dar - Wendron, ale obecnie jego największym i potencjalnie ostatnim osiągnięciem było złapanie czerwonki, na którą w jękach umierał (lub zdawał się umierać) pod jednym z pni. Zai nie było jego prawdziwym imieniem. Nadał mu je Kerai. Znaczyło “róża” i w veltangu, języku de facto wspólnym całej Selenie, było eufemizmem na żeńskie genitalia.

Prawdopodobnie najbardziej przydatnym i zarówno najbardziej znienawidzonym członkiem wyprawy był Hétlam, miejscowy tłumacz i przewodnik. Hétlam był w połowie Ronanem, w półowie Gerajem, Gerajowie zaś byli podstawowymi mieszkańcami Wielkiej Dżungli. Dorastając na granicy Północnej Seleny, Kaurai Gur i Wielkiej Dżungli, Hétlam miał okazję poszczycić się znajomością ponad siedmiu języków, którymi niestety mówił naraz, przez co swoje wypowiedzi formułował w specyficznym kreolu, który w zależności od dobranego słownictwa stawał się veltangiem albo kauregurańskim albo gerajskim. Pomijając mniej lub bardziej widoczną niechęć czy rasizm ze strony pozostałych, Hétlam dobijał resztę grupy swoim bezustannym i naprzemiennym entuzjazmem lub krytyką. Jedynym, który mógł opowiedzieć się po jego stronie, był etnolog Sander, ale on z kolei był obecnie zbyt wykończony, by się na cokolwiek zdobyć. Kerai zdecydował się na humanitarną politykę ignorowania Hétlama poza przypadkami, gdzie jego pomoc była niezbędna.

- Mamy osiem dni opóźnienia, Kerai. Skąd mamy mieć pewność, że jeszcze na nas czekają? - wycedził Totra, siedzący dalej od ogniska i bez narzekań jedzący jednego z zasolonych kotów, które udało się Nessarowi zdobyć z północnego miasteczka po przekonaniu miejscowych o swoich przyjaznych zamiarach monologiem, w którym wyszydził każdą grupę etniczną poza kauregurajskimi Ronanami.
- Słuchaj, panienko, chcesz wracać do Miasta? Jeżeli nie zauważyłeś, tutaj nie ma pociągów do Al-Dar co dziesięć kilometrów. Ostatni, jaki widziałem, minęliśmy w dżungli dwa dni temu. Jakieś plemię Gerajów zrobiło sobie z niego siedzibę. Ale jeszcze parę narzekań, i odeślę cię do Miasta na piechotę.
- To chyba nie uda się - wybuchnął śmiechem Hétlam, który reagował na sarkazm w bardzo ekspresyjny sposób.
- Hétlam - Kerai odwrócił się w kierunku przewodnika. - Jutro mamy zamiar dotrzeć do Ikphal. To możliwe? Ile czasu to zajmie?
- My wyjdą rano, my będą mieszkają w Ikphal południe. Blisko, ale ta noc nie ma co się idzie. Ikphal mieszka dwadzieścia, trzydzieści kilometry odtąd.
- Dobrze. Kol, Twoja warta. Inarêt i Nessar, jutro wy niesiecie broń, Zai pojedzie na onagerze. Teraz spać. Pytania?
- Możemy wyrzucić Zaia gdzieś w krzaki? Jeżeli tak jęczy, to chyba umrze jutro, a skoro i tak ma umrzeć, niech nie jęczy tutaj, bo nikt z nas nie zaśnie. - rzekł Totra.
- Nie - odparł zwyczajnie Kerai, jakby Totra pytał go o pozwolenie wyjścia do toalety. Potem zastanowił się i dodał - W Ikphal muszą mieć jakieś leki. Zai, słyszysz mnie, panienko?
Zai wydał z siebie kilka nowych jęków.
- Spać - powtórzył Kerai i usiadł na ziemi pod pniem. Kol symbolicznie zacisnął ręce na strzelbie i razem z Sanderem usiadł na innym, jeszcze odleglejszym pniu. Spytał etnologa o kilka szczegółów odnośnie jego poprzednich wypraw w region Morza Lodu, czym ten zawsze starał się zainteresować (ostatnio nieskutecznie) pozostałych członków wyprawy. Inarêt spał, a Hétlam w międzyczasie ukradł jego miskę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jasnysfinks




Dołączył: 04 Paź 2006
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Czw 7:28, 12 Mar 2009    Temat postu:

Ciekawe napisałeś już 2 rozdział

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Czw 21:41, 12 Mar 2009    Temat postu:

Mmmhmmm. Ktoś inny, albo jakieś inne komentarze? Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
jasnysfinks




Dołączył: 04 Paź 2006
Posty: 376
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 5/5

PostWysłany: Pią 7:18, 13 Mar 2009    Temat postu:

Ta mieszanka Fantasy i Sci-fi jest super. Polecam pisanie opowiadań umieszczonych w swych conworldach. Ja sam tworzę takie jedno. Czy to już koniec,Kwadracik??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pmva
Gość






PostWysłany: Pią 11:17, 13 Mar 2009    Temat postu: Re: Nowe opowiadanie

Kwadracik napisał:
Komentarze mile widziane - a wręcz wymagane!


Czy jesteś tego pewien? Czy masz środki uspokajające pod ręką?
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pittmirg




Dołączył: 27 Lut 2007
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z grodu nad Sołą

PostWysłany: Pią 12:52, 13 Mar 2009    Temat postu:

Hm, pmva, może zamiast stosować suspens i retardację dla zwiększenia napięcia, napisałbyś po prostu, co cię boli i co ci się konkretnie nie podoba?

/ mnie tam tekst jakoś specjalnie nie odrzucił, ale ja się nie znam;

Więc co ja bym zmienił:

skróciłbym i uprościłbym niektóre rozwlekłe zdania, takie jak:

Cytat:
Inarêt i Nessar, podobnie jak pozostali: siedzący w milczeniu na pniu Sander, Totra i Kol, leżący pod innym pniem Zai i dwa obładowane plecakami, jedzące właśnie siano onagery, byli członkami ekspedycji pod wodzą Keraia, zmierzającej z Al-Dar, państwa-miasta północy, do wioski Ikphal, a ostatecznie do Wendrodu, portu północnego zachodu.


wywalając może niektóre szczególiki albo upychając to gdzieś indziej jeśli to ważne...

Cytat:
Pomijając mniej lub bardziej widoczną niechęć czy rasizm


to też coś dziwnie brzmi, pewnie dlatego, że rasizm jest w polskim bardzo nacechowanym emocjonalnie, negatywnym wyrazem. Tj.: niechęć a rasizm... Mogłeś to bardziej zasugerować niż napisać bezpośrednio.

Ja tam nie wierzę w jakieś absoluty w tych kwestiach, ale w jakimś stopniu trzeba się dostosować do panującej kultury, żeby nie musieć być odkrywanym po 1000 lat Razz


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez pittmirg dnia Pią 12:52, 13 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pittmirg




Dołączył: 27 Lut 2007
Posty: 2382
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z grodu nad Sołą

PostWysłany: Pią 18:55, 13 Mar 2009    Temat postu:

Podoba mi się natomiast łamany język pana Hétlama. Czy jest to faktycznie odzwierciedlenie cech gramatyki któregoś z języków conworldu?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Pią 19:12, 13 Mar 2009    Temat postu:

Nie do końca - tj. jest on wzorowany na kreolach, ale z zachowaniem na tyle polskiej odmiany, żeby miał sens. Z drugiej strony, zachowanie np. odmiany przez rodzaj gramatyczny jest odzwierciedleniem gerajskiego.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pmva
Gość






PostWysłany: Sob 11:48, 14 Mar 2009    Temat postu:

Wujek Dobra Rada napisał:
Hm, pmva, może zamiast stosować suspens i retardację dla zwiększenia napięcia, napisałbyś po prostu, co cię boli i co ci się konkretnie nie podoba?


Dziękuję Ci, Wujku, za szczerą i mądrą radę, do której się natychmiast zastosuję.

Kwadracik: Zignorowałeś moje pytania, więc jeśli dostaniesz ataku, to ja umywam ręce.

czerwone = źle albo niezręcznie

niebieskie = nielogiczne albo brak kontekstu albo po prostu nie zrozumiałem

zielone = MZ, zbędne informacje w danym kontekście; opowiadanie to nie encyklopedia

wytłuszczone = fragmenty, które naprawdę mi się podobały

Uwaga! Mogło się zdarzyć, że pomyliłem kolory.

__________________________________________________________________

1. Ognisko

Al-Dar wydawało się stać u szczytu swojej potęgi. Betonowe monstrum, wzniesione rękami Ronanów i Belanów na północy kontynentu Seleny, zajmowało ponad trzynaście kilometrów kwadratowych i dawało schronienie - w pałacach, kamienicach i slumsach - dziewięciu milionom osób. Nawet dawne mury nie były teraz w stanie pomieścić Miasta, z którego na południowe przedmurze wylewały się coraz to nowe budynki, a z wnętrza metropolii wyzierał obecnie przecinający cały kontynent stalowy język Kolei Transseleńskiej. Codziennością stały się drapacze chmur, dymiące i huczące lokomotywy oraz potężne, taumaturgicznie zaprogramowane golemy, metaliczne figury dźwigające surowce do fabryk i stoczni, gdzie pracowały tysiące robotników wszelkiej maści, w tym masowo napływający nissajscy i belańscy imigranci. Al-Dar, Miasto, wkroczyło w Złoty Wiek. Zabawkami jego dzieci stały się obecnie aparaty fotograficzne, maszyny analityczne, parostatki i sterowce.

Rzecz w tym, że oni wcale nie byli w Al-Dar. Znajdowali się oddaleni od niego o ponad półtora tysiąca kilometrów, zgromadzeni wokół ogniska, głęboko w dżungli, przy południowej granicy państwa Kaurai Gur. Zebrani byli, poza jednym wyjątkiem, Ronanami - przedstawicielami najbardziej rozpowszechnionej z ras Seleny - o brunatnej karnacji i solidnej posturze, dysponującymi ośmioma palcami u każdej dłoni (co, nawiasem mówiąc, było w świecie Jawy cechą wszystkich znanych ras). Wyjątek stanowił osobnik imieniem Hétlam, pół-Geraj, którego dziedzictwo zdradzały ciemna, czarnobłękitna skóra (miejscami jaśniejsza lub ciemniejsza), smukła figura i specyficzny sposób wypowiadania się.

Była noc.

- Nie lubię kotów - stwierdził Inarêt, jedząc swój posiłek przy ognisku. - W ogóle nie lubię miejscowej kuchni.
- Nie narzekaj - odezwał się Nessar - pierwszy raz udało mi się załatwić tutaj coś do jedzenia. Mógłbyś przynajmniej powiedzieć, że smakuje lepiej od wszystkiego, co znalazł dla nas Hétlam.
- Nie narzeka - odezwał się Hétlam. - Głupio zrobił, oni należą to miejsce teraz wiedzą, co my na tutaj mieszkają. Oni mają pieniędze i będą wiedzą, że nasi mieszkają na tutaj: będą idą i zabiją nas, będą biorą broń, będą dostają więcej pieniędzy.
- Skoro jesteśmy w temacie - powiedział Kerai, muskularny Ronan ubrany w wojskową kurtkę, który wrócił właśnie z lasu i wszedł w grupę siedzących przy ognisku, starając się (jak miał w zwyczaju) ignorować większość tego, co mówił Hétlam - Przestańcie gadać, panienki, jutro będziemy w wiosce. Wiem, że sytuacja nie jest najlepsza, ale co mamy zrobić? Jutro wszystko się wyjaśni.

Sytuacja rzeczywiście nie była najlepsza. Inarêt i Nessar, podobnie jak pozostali: siedzący w milczeniu na pniu Sander, Totra i Kol, leżący pod innym pniem Zai i dwa obładowane plecakami, jedzące właśnie siano onagery, byli członkami ekspedycji pod wodzą Keraia, zmierzającej z Al-Dar, państwa-miasta północy, do wioski Ikphal, a ostatecznie do Wendrodu, portu północnego zachodu. Obrana trasa miała być idealnym kompromisem między prędkością i bezpieczeństwem, ale w rezultacie nie była ani szybka, ani bezpieczna.

Celem dotarcia ekspedycji do Ikphal było połączenie się z pierwszą, znacznie większą ekspedycją z Miasta, zmierzającą do Wendronu z transportem broni. Przyczyną powołania ekspedycji Keraia, było to, że po przemierzeniu niemal połowy trasy pierwsza ekspedycja zorientowała się, że nie ma zielonego pojęcia, którędy dotrzeć do Wendronu, w rezultacie zostając na obcych terenach, wśród niezbyt przyjaznej ludności lokalnej, i powoli wyczerpując swoje zapasy jedzenia. Jedynym, czego zapasów pierwszej ekspedycji nie brakowało, była broń i amunicja - w związku z czym najrozsądniejszym krokiem, na jaki zdobył się jej dowódca, było rozsyłanie na wszystkie strony uzbrojonych po zęby grup, usiłując znaleźć jakąkolwiek pomoc i skontaktować się ze zleceniodawcami w Al-Dar.

Kerai i jego grupa byli właśnie obiecaną pomocą. Kerai, sierżant wojskowy z terenów Seleny Północnej, w parze z Sanderem, etnologiem, mieli łącznie większą wiedzę na temat Wielkiej Dżungli i drogi do Wendronu niż wszyscy członkowie pierwszej ekspedycji razem wzięci. Ich podstawowym problemem było jednak spotkanie z nimi w Ikphal. Ich trasa biegła z Al-Dar przez graniczącą z nią Selenę Północną, a następnie Kaurai Gur, w którym od wojny sprzed dziewięćdziesięciu lat ulubionym sportem lokalnych miasteczek stało się strzelanie do podobieństw mieszkańców Miasta. Sprawę utrudniało to, że w związku z kilkoma wypadkami pierwszej ekspedycji, grupa Keraia musiała zabrać sześć plecaków wyładowanych bronią aby uzupełnić zapas, który miał być dostarczony do Wendronu.

Na chwilę obecną, grupa miała osiem dni opóźnienia, dwie potyczki i jednego trupa na koncie, a kwestię morale ratowało jedynie to, że wszyscy byli zbyt wycieńczeni, żeby próbować się buntować. Poza Keraiem i Sanderem, w skład grupy wchodził Nessar - tragarz z Seleny Północnej, Inarêt - żołnierz i członek religijno-technologiczno-polityczno-wojskowej grupy Mankê-Celu z Al-Dar, Kol - kolejny żołnierz, tym razem z Wielkiej Dżungli, oraz Zai - były żołnierz i desperat, który przyłączył się do wyprawy po tym, jak narzeczona zerwała z nim, wytykając mu, iż nie potrafi w życiu niczego dokonać. Zai chciał udowodnić jej, że jest inaczej, zostając bohaterem ekspedycji Al-Dar - Wendron, ale obecnie jego największym i potencjalnie ostatnim osiągnięciem było złapanie czerwonki, na którą w jękach umierał (lub zdawał się umierać) pod jednym z pni. Zai nie było jego prawdziwym imieniem. Nadał mu je Kerai. Znaczyło “róża” i w veltangu, języku de facto wspólnym całej Selenie, było eufemizmem na żeńskie genitalia.

Prawdopodobnie najbardziej przydatnym i zarówno najbardziej znienawidzonym członkiem wyprawy był Hétlam, miejscowy tłumacz i przewodnik. Hétlam był w połowie Ronanem, w półowie Gerajem, Gerajowie zaś byli podstawowymi mieszkańcami Wielkiej Dżungli. Dorastając na granicy Północnej Seleny, Kaurai Gur i Wielkiej Dżungli, Hétlam miał okazję poszczycić się znajomością ponad siedmiu języków, którymi niestety mówił naraz, przez co swoje wypowiedzi formułował w specyficznym kreolu, który w zależności od dobranego słownictwa stawał się veltangiem albo kauregurańskim albo gerajskim. Pomijając mniej lub bardziej widoczną niechęć czy rasizm ze strony pozostałych, Hétlam dobijał resztę grupy swoim bezustannym i naprzemiennym entuzjazmem lub krytyką. Jedynym, który mógł opowiedzieć się po jego stronie, był etnolog Sander, ale on z kolei był obecnie zbyt wykończony, by się na cokolwiek zdobyć. Kerai zdecydował się na humanitarną politykę ignorowania Hétlama poza przypadkami, gdzie jego pomoc była niezbędna.

- Mamy osiem dni opóźnienia, Kerai. Skąd mamy mieć pewność, że jeszcze na nas czekają? - wycedził Totra, siedzący dalej od ogniska i bez narzekań jedzący jednego z zasolonych kotów, które udało się Nessarowi zdobyć z północnego miasteczka po przekonaniu miejscowych o swoich przyjaznych zamiarach monologiem, w którym wyszydził każdą grupę etniczną poza kauregurajskimi Ronanami.
- Słuchaj, panienko, chcesz wracać do Miasta? Jeżeli nie zauważyłeś, tutaj nie ma pociągów do Al-Dar co dziesięć kilometrów. Ostatni, jaki widziałem, minęliśmy w dżungli dwa dni temu. Jakieś plemię Gerajów zrobiło sobie z niego siedzibę. Ale jeszcze parę narzekań, i odeślę cię do Miasta na piechotę.
- To chyba nie uda się - wybuchnął śmiechem Hétlam, który reagował na sarkazm w bardzo ekspresyjny sposób.
- Hétlam - Kerai odwrócił się w kierunku przewodnika. - Jutro mamy zamiar dotrzeć do Ikphal. To możliwe? Ile czasu to zajmie?
- My wyjdą rano, my będą mieszkają w Ikphal południe. Blisko, ale ta noc nie ma co się idzie. Ikphal mieszka dwadzieścia, trzydzieści kilometry odtąd.
- Dobrze. Kol, Twoja warta. Inarêt i Nessar, jutro wy niesiecie broń, Zai pojedzie na onagerze. Teraz spać. Pytania?
- Możemy wyrzucić Zaia gdzieś w krzaki? Jeżeli tak jęczy, to chyba umrze jutro, a skoro i tak ma umrzeć, niech nie jęczy tutaj, bo nikt z nas nie zaśnie. - rzekł Totra.
- Nie - odparł zwyczajnie Kerai, jakby Totra pytał go o pozwolenie wyjścia do toalety. Potem zastanowił się i dodał - W Ikphal muszą mieć jakieś leki. Zai, słyszysz mnie, panienko?
Zai wydał z siebie kilka nowych jęków.
- Spać - powtórzył Kerai i usiadł na ziemi pod pniem. Kol symbolicznie zacisnął ręce na strzelbie i razem z Sanderem usiadł na innym, jeszcze odleglejszym pniu. Spytał etnologa o kilka szczegółów odnośnie jego poprzednich wypraw w region Morza Lodu, czym ten zawsze starał się zainteresować (ostatnio nieskutecznie) pozostałych członków wyprawy. Inarêt spał, a Hétlam w międzyczasie ukradł jego miskę.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Sob 12:12, 14 Mar 2009    Temat postu:

Dzięki.

Niektóre czerwone doskonale rozumiem, inne mniej - w większości to sprawa albo szyku, albo moich pleonazistowskich opisów. Jestem jednak ciekawy, jak możnaby znacznie ładniej napisać pierwszy paragraf bez tego typu dziwactw.

Zaś co do zieleni - zasadniczo masz rację, ale problem z opowiadaniami osadzanymi w conworldach jest taki, że trzeba jakoś przedstawić świat i przynajmniej podstawowe kwestie. Bo w ostateczności, opisy w rodzaju "mankeczelańscy Ronanie z Al-Dar" dużo same z siebie nie mówią.

Co ciekawe, drugi z wytłuszczonych przez Ciebie "dobrych" fragmentów mi samemu wydawał się dość niezręcznie napisany.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Vilén
Gość






PostWysłany: Sob 12:43, 14 Mar 2009    Temat postu:

Cytat:
- Nie lubię kotów - stwierdził Inarêt, jedząc swój posiłek przy ognisku. - W ogóle nie lubię miejscowej kuchni.

Kaurai Gur – państwo heavymetalowców? ;P
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pmva
Gość






PostWysłany: Sob 13:02, 14 Mar 2009    Temat postu:

Kwadracik napisał:
Dzięki.
Niektóre czerwone doskonale rozumiem, inne mniej - w większości to sprawa albo szyku, albo moich pleonazistowskich opisów.

Wiele z tego można by uniknąć, gdybyś się zaprzyjaźnił ze słownikiem frazeologicznym. A i słownik poprawnej polszczyzny by się nie obraził – opowiadanie, z wyj. dialogów i zapisu myśli (a i to nie zawsze) powinno być pisane polszczyzną literacką.
I to nie jest jakaś-tam porada, ale powinność każdego początkującego pisarza.
Cytat:
Jestem jednak ciekawy, jak można by znacznie ładniej napisać pierwszy paragraf bez tego typu dziwactw.

Chciałeś pokazać kontrast pomiędzy wielkim, nowoczesnym miastem a zadupiem, na którym znaleźli się bohaterowie? Nie mogę napisać opowiadania za ciebie, ale mogło być trochę więcej o tym Mieście – może impresje jego potęgi, prawdziwej czy też złudnej.
Co do szczegółów językowych, to:
„kontynentu” jest zbędne;
„nawet” przed „dawne mury” do usunięcia;
to Miasto mogłoby się „wylewać”, nie budynki;
kolej nie „wyziera”;
drapacze chmur nie mogą być „codziennością”;
nie „metaliczne figury”, lecz np. „stalowe olbrzymy”;
robotnicy nie mają „maści”;
Kolejny akapit powinien wprowadzać kontrast, o którym mowa, a więc np. „Pech w tym…”
Cytat:
Zaś co do zieleni - zasadniczo masz rację, ale problem z opowiadaniami osadzanymi w conworldach jest taki, że trzeba jakoś przedstawić świat i przynajmniej podstawowe kwestie. Bo w ostateczności, opisy w rodzaju "mankeczelańscy Ronanie z Al-Dar" dużo same z siebie nie mówią.

Da się zrobić i raz tak zrobiłeś: „Nie lubię kotów” to deklaracja, która czytelników z NŚ w ogóle nie dziwi, a tu nagle bum! i dowiadujemy się, że Jawianie jedzą koty, barbarzyńcy jedni. Najbardziej udany fragment z całego opowiadania.
Cytat:
Co ciekawe, drugi z wytłuszczonych przez Ciebie "dobrych" fragmentów mi samemu wydawał się dość niezręcznie napisany.

Całe zdanie od „Mamy” do „Ronanami” jest niezręcznie sformułowane, ale fragment zaznaczony spodobał mi się przez podobieństwo, być może złudne, do piętrowych porównań głównego bohatera „Black Adder”.


Ostatnio zmieniony przez pmva dnia Sob 13:22, 14 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Sob 13:52, 14 Mar 2009    Temat postu:

Cytat:
Wiele z tego można by uniknąć, gdybyś się zaprzyjaźnił ze słownikiem frazeologicznym. A i słownik poprawnej polszczyzny by się nie obraził – opowiadanie, z wyj. dialogów i zapisu myśli (a i to nie zawsze) powinno być pisane polszczyzną literacką.
I to nie jest jakaś-tam porada, ale powinność każdego początkującego pisarza.


Nie chcę specjalnie polemizować, bo dla języka polskiego nie mam porównań. Ale dla angielskiego, dwóch moich ulubionych pisarzy kocham (/-łem) za to, że łamią ogólnie przyjętą składnię i stylistykę dla celów "ekspresyjnych".

Cytat:
to Miasto mogłoby się „wylewać”, nie budynki;


A budynki z miasta? Choć może bardziej wysypywać.

Cytat:
kolej nie „wyziera”;


Ale język chyba może?

Cytat:
robotnicy nie mają „maści”;


Nie, ale epitet "wszelkiej maści" stosować można do wszystkiego, w tym bardzo często do ludzi.

Cytat:
Kolejny akapit powinien wprowadzać kontrast, o która mowa, a więc np. „Pech w tym…”


Pech w tym ma już zabarwienie negatywne, a mi chodziło o czysty kontrast. Może jeszcze ewentualnie po prostu "Ale oni wcale nie byli w Al-Dar"?

Cytat:
Da się zrobić i raz tak zrobiłeś: „Nie lubię kotów” to deklaracja, która czytelników z NŚ w ogóle nie dziwi, a tu nagle bum! i dowiadujemy się, że Jawianie jedzą koty, barbarzyńcy jedni. Najbardziej udany fragment z całego opowiadania.


Smile

Ogólnie rzecz biorąc, dziękuję za komentarze i zasadniczo rozumiem, o co Ci chodzi. Obiecuję poprawę jeżeli będzie to po mojej myśli Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kwadracik
PaleoAdmin



Dołączył: 22 Kwi 2006
Posty: 3731
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 48 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Skierniewice

PostWysłany: Pon 13:31, 16 Mar 2009    Temat postu:

Tak a propos, pmva, może, jakbyś znalazł czas, mógłbyś się kiedyś też doczepić do mojego "Gwoździa" (na drugiej stronie dłuższa wersja)? Jak znajdę kiedyś czas (a nawet już zacząłem) zamierzam to przepisać od nowa, i bardzo chętnie wysłucham jakie większe błędy tamto opowiadanie zawiera.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kwadracik dnia Pon 13:32, 16 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pmva
Gość






PostWysłany: Pon 14:08, 16 Mar 2009    Temat postu:

Kwadracik napisał:
Nie chcę specjalnie polemizować, bo dla języka polskiego nie mam porównań. Ale dla angielskiego, dwóch moich ulubionych pisarzy kocham (/-łem) za to, że łamią ogólnie przyjętą składnię i stylistykę dla celów "ekspresyjnych".

Których pisarzy masz na myśli?
Fragment, który zaprezentowałeś to nie jest eksperyment literacki, ale nie widzę przeciwwskazań, gdybyś od czasu do czasu użył jakiejś niestand. konstrukcji, jak to robił Neil Gailman w Nigdziebądź (OIP, może to był kto inny).
Cytat:
A budynki z miasta? Choć może bardziej wysypywać.

Wylewające się budynki... gdyby były z galarety... :)
Cytat:
Ale język chyba może?

Też nie może: [link widoczny dla zalogowanych]
Cytat:
Nie, ale epitet "wszelkiej maści" stosować można do wszystkiego, w tym bardzo często do ludzi.

To jest albo obraźliwe albo brzmi sarkastycznie. Lepiej: „robotnicy wszystkich zawodów” albo „tysiąca zawodów”.
Cytat:
Pech w tym ma już zabarwienie negatywne, a mi chodziło o czysty kontrast. Może jeszcze ewentualnie po prostu "Ale oni wcale nie byli w Al-Dar"?

Tylko nie od „ale”. Mogłoby być nawet to „rzecz w tym”, gdyby logicznie wynikało z poprzedniego akapitu. Tak sobie pomyślałem, że opis miasta mógłby być wspomnieniem jednego z bohaterów, z tym że wtedy... hmmm... to raczej nie maszyny kroczące, lecz „tawerna... kufel piwa w ręce... dziewczyna na kolanach...”. Wierzę, że coś wykombinujesz.
Cytat:
Ogólnie rzecz biorąc, dziękuję za komentarze i zasadniczo rozumiem, o co Ci chodzi. Obiecuję poprawę jeżeli będzie to po mojej myśli ;)

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz. :)
Cytat:
Tak a propos, pmva, może, jakbyś znalazł czas, mógłbyś się kiedyś też doczepić do mojego "Gwoździa" (na drugiej stronie dłuższa wersja)? Jak znajdę kiedyś czas (a nawet już zacząłem) zamierzam to przepisać od nowa, i bardzo chętnie wysłucham jakie większe błędy tamto opowiadanie zawiera.

Nie widzę żadnej drugiej wersji. Zobaczę, co da się zrobić – jeśli trafię akurat w okolicach dodatniego szczytu sinusoidy.


Ostatnio zmieniony przez pmva dnia Pon 14:09, 16 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Conlanger Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie GMT
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin